środa, 8 maja 2013

Sushi i solidarność jajników

Blue się odchudza, więc mnie wzięła na lody. Do Grycana, na dobre sorbety. Mówi, że sorbety to taki orgazm na zimno. Lubimy! Zasiadłyśmy i zaczęłyśmy och-ować i ach-ować. Ja na malinowo - cytrynowo, ona gruszkami z mango. Niebo w gębie, szał ciał i niemieckie czołgi.

- Ty wiesz, że do mnie Artur dzwonił? - postanowiła się zwierzyć.
- Kto jest Artur i czego chce? - nie pamiętałam człowieka.
- Prezent.
- Ta, i co jeszcze?
- I tylko.

W milczeniu trawiłam maliny. I ten jej myślowy skrót.

- Bo imieniny mam - patrzyła przed siebie.
- Aaaa... że chce ci dać?
- Owszem. Mam sobie wymyśleć sama! - wyszczerzyła się.
- Wygodny - mruknęłam - masz coś wykonalnego?
- Jak ty mnie kurde znasz! - roześmiała się.

Ten rechot mógł oznaczać tylko jedno. Że oto ją - na moich oczach - natchnęło. I że to nie będzie normalne.


- Tak sobie myślę... Golluma nie mam - rzuciła niewinnie znad pucharka.
- Goluma???
- Yhy. Bo ja zawsze chciałam mieć golluma. By mi fajne historie opowiadał...
- Chcesz w prezencie blade, oślizłe coś z wielkimi gałami? Zwariowałaś?

Chyba jej jednak nie doceniałam. Mogłam spodziewać się tańca na rurze, skoku ze spadochronem, wyjazdu do Wieliczki - wszystkiego. Ale gollum? Pogięło ją.

- Nie mówisz serio. Chyba, że na zasadzie gwiazdki z nieba. Będziesz kwiczeć radośnie, a on będzie umierał z frustracji, że ci tego dać nie może.
- Gorzej. Zaofiaruje w zastępstwie siebie - mruknęła.
- Podobny?
- Głupszy.
- To na co ci głupie paskudztwo? Będziesz się napawać?
- Ale ja nie chcę jego. Golluma chcę! - powtarzała uparcie.
- Masz rację, nie rozumiem... Dobrze ty się czujesz? Kochana... nie idzie mi. Za kurwę nie czaję tego twojego golluma. Nie mogą być fajne kolczyki?
- Gollum. Tego się nie rozumie.
- To nie na moje nerwy! - jęknęłam - Ode mnie możesz liczyć na wino, i won. I jesteś szurnięta!

Co też jej do łba strzeliło? Z całego serca współczułam temu Arturowi całemu. Bo wiedziałam, że klamka zapadła. Przecież ona jest uparta jak osioł!

- Ty bys nie chciała golluma na imieniny? - zainteresowała się z nagła.
- Nic bym nie chciała, bo ja wszystko mam. A to paskudztwo jest jakieś.
- A kto powiedział, że prezent ma być ładny? - przekrzywiła głowę jak ptasior.
- Na imieniny najwyżej mogłabym dobrze zjeść, na cudzy koszt.
- To my zjemy też, z gollumem.
- Nic nie dam, sama zeżrę. Niech Ci gollum surowego śledzia złowi!
- Ale ja nie chcę surowy!

Na litość Boga, jak z dzieckiem! Poirytowała mnie.

- Bo zaraz w dupę dam! To inną makrelę. Wszystko jedno! On tam surowe ryby wpierniczał, o ile pamiętam.
- Sushi?
- Sushi mieści się w kategoriach dobrego żarcia.
- Surowa ryba jest sushi. Gollum zje! - w dodatku zaczynała mówić jak on.
- Matko Rozmaita... zjadłaś coś nieświeżego? Na mózg padło?! Ja już popadam w desperację... - jęknęłam.
- Nie dasz mi sushi na imieniny, małpo jedna? Zapamiętam sobie! - obraziła się.
- Jemu nie dam! Poza tym gollumy nie istnieją, wiesz?!

Dosoliłam. Z jakąś taką złośliwą satysfakcją. Popatrzyła, przewróciła oczami. Aż mnie korciło zobaczyć, jak z tego wybrnie.

- No to on będzie niewidzialny. Nie musisz widzieć, że z nami poszedł.
- Ale ty będziesz karmić ten wytwór chorej wyobraźni twojej. Już widze, jak chowasz surową rybę do torebki, bo wydaje ci się, że mu do paszczy smakowite kąski wciskasz. Już ja cię znam, jak sobie coś wkręcisz cholero! - popłynęłam.
- Nie mój tylko Tolkiena.
- Co? Tolkien nie żyje.
- Jak co? Wytwór. Nie chcę karmić Tokiena, tylko golluma. Nic nie rozumiesz! - podkreśliła znowu.
- No nic...
- To moje imieniny! Chyba moge sobie wymyślec prezent, nie? Czego ty nie rozumiesz?
- Jednej rzeczy nie rozumiem zasadniczo. Jakim cudem siedzę tu i od pół godziny dyskutuję o maszkarze z bajki dla dzieci??
- To nie była bajka dla dzieci. Tam chłopu odgryzło palec! - odcięła się.
- Zlituj się.
- Ty się zlituj. Kazał wymyśleć? To wymyśliłam! Gollum jest wymyślony. Najpierw wymyślił go Tolkien, a teraz ja wymyślam. Bo szczerze gnoja nie znoszę! - przyglądała się swoim paznokciom.
- Ty czekaj, czekaj... A to nie ten, co się tak chamsko zachował? Ten od tej Moniki?
- Ten sam.
- Dobrze mu tak!

W sumie... i tak potraktowała go dobrze. Jak ma trochę oleju - załapie, że gollumów nie ma. Zawsze mogła zażądać Oriona. Dostałaby pierścień albo pas, a awanturę by machnęła o mgławicę. Chociaż... może jej to powinnam podsunąć? Nie cierpię gnoja razem z nią!



1 komentarz: