poniedziałek, 6 maja 2013

Prawidła, powidła i radar.

- Jak on na imię miał, ten Remik? - zapytała Ola siorbiąc latte.
- No... Remik. A co cię znowu naszło z Remikiem.
- A tak nawiązałam w temacie tych gaci... Czy to nie on je układał według terminu ważności?
- Nie. On je układał zgodnie z datą zakupu.
- Nosz... ty chyba serio masz wbudowany magnes na idiotów?!
- Wolałabym radar, wiesz?

Że też naprawdę musiała przypominać mi o największym dziwadle, jakie spotkałam w życiu. Ale fakt faktem - jeśli w promieniu mili jest jakiś koncertowy idiota, to ja na niego wpadnę. A raczej sam mnie znajdzie. Remik mnie znalazł przez ocean.

- A o co właściwie poszło z tym Remikiem? - drążyła Ola
- Pomijając, że okazał się palantem i jeszcze bardziej patologicznym pedantem?
- No...
- Już na lotnisku okazało się, że to jest jednak miłość DO pierwszego wejrzenia. Pomyślałam - dam szansę. A potem wyszło, jak w "Testosteronie". Że to jednak miłość do pierwszego włożenia jest. I... na tym się w zasadzie skończyła.
- O masz... yyy... - przycięła się.
- Bo w życiu Remika ważne były trzy szuflady.
- Że co???
- No beret miał zryty, jak pole bronami. To co się dziwisz?

Sama nie mogłam pojąć dlaczego trzy. Komoda miała ich cztery. A on tylko te trzy - że tak powiem - uważał za istotne. Chyba z powodu przechowywanych tam, w każdej oddzielnie - długopisu, bokserek i skarpet. Sortowanie i układanie ich w ustalonym przez niego porządku, mogło trwać godzinami. Kiedyś spytałam:

- Dlaczego tam leży tylko długopis?
- Żeby się nie wypisał.
- A jak się wypisze?
- To niemożliwe, bo używam go raz w miesiącu. Składam podpis.
- Acha.

Przyglądałam się przez chwilę, jak na tej podłodze siedzi. W końcu nie wytrzymałam:

- A dlaczego tak dziwnie składasz bokserki?
- Nie dziwnie. Pamiętam, które z którymi kupowałem, to razem leżą.
- Wszystkie dwadzieścia jednakowych par?
- Trzydzieści. Tak.
- Acha.

Jak doszedł do trzeciej szuflady, w której zaczął układać stos skarpet starannie przyglądając się każdej, nie powstrzymałam zjadliwości:

- Układasz według stopnia zużycia?
- Pięciopakami, według kolejności zakupu. Prawa do lewej.
- I mówisz to całkiem poważnie, tak? Że jesteś w stanie rozpoznać po kilku tygodniach, które skarpetki siedziały w tym samym pudełku?
- A co w tym dziwnego? Pewnie!

I to był moment, kiedy dotarło. Że jednak chcę natychmiast wracać do domu. Że to nie ten urlop. I człowiek nie ten. I w ogóle. I wszystko nie to.

- Boli mnie głowa - powiedziała słabym głosem Ola, usłyszawszy te rewelacje.
- No... darło z tego chyba z pół Southampton. Wszystkie moje koleżanki.
- Dziwny.
- Dziwny? On był nienormalny. On trzymał w szafie majtki i perfumy byłej żony. Jednymi ścierał kurze, a drugimi perfumował wykładzinę.
- Faktycznie ukwiał... I jak umotywowałaś to rozstanie?
- Powiedziałam, że seks mojego życia to nie był, jego pewnie też nie, więc lepiej się nie męczyć.
- Jak to przyjął?
- Nie pytałam.
- Skoro już o szurniętych mówimy... to Grzesiek był nudny w porównaniu. Chociaż kupował mi prawidła na walentynki   
- Serio???
- Serio, serio. Zielone.
- Jak to zielone powidła? Z kiwi?  
- Prawidła!! Powidła może bym jeszcze przeżyła, słodkie w końcu.   
- Co to są, kurwa, prawidła? - nie wytrzymałam 
- Takie cuś, co się wsadza do buta. Żeby się nie zdefasonował. W sam raz na Walentynki.

Kontemplując to traumatyczne wyznanie, pociągnęłam kolejny łyk kawy.

- Serio ci TO kupił na Walentynki? Ja bym mu to w oko wsadziła.
- Szok mnie powstrzymał. Powiedział, że pewnie się przyda. Ale on zawsze był dziwny.

Jakoś tak mi się po tym smutno zrobiło. Dotarło do mnie, że to tylko dwóch z wielu. I że do dupy ten radar, skoro dopiero po fakcie świeci.

A prawidła wyglądają tak:










2 komentarze:

  1. Kuchnia skąd się tacy ludzie biorą?? Dobrze że ich nie układał po ilości dziór na tyłku...
    A stringów w koroneczki nie posiadał??

    OdpowiedzUsuń
  2. Efekty dźwiękowe do tych rewelacji zaprezentowałam już na żywo. W żaden logiczny sposób sie tego podsumować nie da!

    OdpowiedzUsuń