piątek, 24 maja 2013

Kanapowce

- Piękną jesień mamy tej wiosny! - powiedziała Ola zjadliwie, zdejmując
w przedpokoju ociekający deszczem płaszcz.

- Zalejesz mi tu wszystko - zafrasowałam się.
- Czepiasz się. I tak będzie powódź! - zawyrokowała jak stary góral.

Zdążyłam wejść niedawno do domu i usiłowałam zająć się czymś, żeby nie pracować. Wizyta Oli była mi jak najbardziej na rękę.

- Żeby było jasne... WCALE nie chciało mi się tutaj przyjść! Usiłuję nie pracować dziś. Tłumaczenie wzięłam.
- Na kiedy masz termin?
- Na jutro. I laptopa, żeby nie mieć wyrzutów sumienia, że nie próbowałam dotrzymać terminu - dopiero teraz zauważyłam torbę na jej ramieniu.
- Znaczy, że razem nie-pracujemy - upewniłam się.
- Razem! - potwierdziła.
- To ja tu gdzieś miałam wino - ucieszyłam się i poleciałam do barku.

Przytargałam czerwone. Cabernet sauvignon - moje ulubione. Przez kolejne dwie godziny sączyłyśmy, na kanapie. W międzyczasie ona zabrała się za książkę,
a ja pomalowałam pazury. Teraz zastanawiamy się co zrobić dalej, z tak miło zapracowanym wieczorem.

- Może by kolejny rozdział? - rozważa pracę Ola.
- A może by tak u nóg? - rozważam ja.

A wy? Też rozważacie coś?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz