niedziela, 12 maja 2013
Symfonia Grozy
- Jesteś najfajniejszą z moich fajnych koleżanek. I w ogóle. – powiedziała Ola stojąc w progu.
- Pogięło Cię? Co to za dziwaczne wyznanie?
- A bo przeczytałam, że miłe gesty poprawiają nastrój. Nie napisali komu, ale mnie chyba się poprawiło.
Zza pleców wyciągnęła wielgachną czekoladę. I jakąś paczuszkę. Przyglądałam się podejrzliwie, bo - znając ją - to mogło być dosłownie wszystko. Na wszelki wypadek postanowiłam poudawać, że widzę tylko to słodkie.
- Żeby nie ta czekolada to byś w łeb dostała. W ogóle... którędy ty z nią do mnie szłaś? Przez Włodawę? Gdybym chciała posłuchac i nie ruszać z tą kawą, to na bank bym tutaj zastygła. Jak pomnik.
- Po drodze zdarzyła mi się randka - opowiedziała Ola beztrosko, a ja popatrzyłam na nią z zawiścią.
- Ale bardzo uważałam, żeby się nie rozpuściła. Czekolada. W sensie. Przywiozłam ci też książkę.
- Mam nadzieję, że nie jakiegoś Grey'a z tej randki. Bo nie odpowiadam za siebie. Wszystkie gospodynie umierają z podniecenia.
- Ja ze śmiechu. We mnie tylko takie emocje to dzieło wzbudziło.
- Że jesteś taka piękna Ano, czy co?
- Że taka słodka Ano. A masz! a masz niedobra!
- I chabaziami jom! A masz Ano! A masz!
Wizja Christiana besztającego i smagającego Anę wiąchą po paszczy, podziałała na nas tak sugestywnie, że popłakałyśmy się ze śmiechu. Dół minął. Czyli jednak lektura działa cuda...
- A ona bardziej słodka czy piękna była właściwie? Ta Ana. - zastanowiłam się głośno.
- Nie wiem, lektura wywołała u mnie nieżyt kilku narządów wewnętrznych. Nie dojechałam do końca.
- Znaczy, nie podnieciłaś się?
- Owszem, podnieciłam. Perspektywą zamiany tegoż na gazetę.
- Zmierzchowa Bella mogłaby ją zagrać. Tę Anę. Zagryzanie wargi ma opanowane do perfekcji, więc dałaby radę. Jak nie dadzą dialogów zbyt wiele.
- Wąpierzów nie trawię. A tamta zagryzała czy oblizywała? Bo już nie pomnę...
- Czemu nie lubisz wampirów? - zasmuciłam się - osadzone w konwencji romantycznej, znacząco poprawiają nastrój! - przekonywałam.
- Wampiry należą do kategorii Golluma i niech tam pozostaną.
- Nieprawda!
- Nie powiesz mi, że oprócz jaszczura z baniastą głową, będziesz ciągać na spotkania ze mną jakiegoś trupa trzystuletniego, co nie ma własnych erytrocytów. Przerażasz mnie.
- Bo nie widziałaś Klausa. On jest naprawdę piękny i mówi z brytyjskim akcentem. Choć tak właściwie, to on jest hybryda.
- U ciebie w głowie chyba hybryda zamieszkała! I coś najwyraźniej żre.
- Nie rozumiem aluzji, wiesz?
- No mówię, że coś żre... A, i niech jedno będzie jasne! Ja nie widziałam nigdy ŻADNEGO wampira. A jak ty widziałaś, to wracam do sugestii o hybrydzie.
- Głupia jesteś, wiesz? A czytałaś Zmierzch?
- Ani Zmierzchu, ani Poranka nie czytałam. Ani żadnej innej (włączając Grey'a) symfonii grozy!
- To może Północ - Południe chociaż znasz?
- O, to kiedyś przebój był! Ale tam mieli Murzynów, nie wampiry.
- Ha! A Murzyny wierzą w Zombie!!! - ryknęłam obrażona.
- A to mnie w jakiś sposób obliguje do tego samego?
- To cię obliguje do przytakiwania - warknęłam w najwyższym stadium irytacji.
Wygłupiłam się. No czułam, że się wygłupiam. Ale mam prawo dzisiaj. Mam doła. Mam PMS. Mam OSN. Mam ochotę gryźć, kopać i czytać bajki o wampirach. I nie Grey'a na litość Bogini. Nie Grey'a!!!
- Poddaję się... Jak ma ci to humor poprawić to przytakuję. Tak przytakuję, że mało mi łeb nie odpadnie! - powiedziała moja przyjaciółka powoli, usiłując ukryć rozbawienie.
Wkurzona rzuciłam się na paczuszkę spoczywającą na stole. Zaraz potem rzuciłam się na Olę. W paczuszce leżał "Secret Circle". Na doła najlepsze są przecież... opowieści o czarownicach!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz