poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Na co komu mąż?


Z głębokiego snu wyrwał mnie dzwonek telefonu. Ola. Tonem funkcjonariusza CBŚ zapytała:

- Ty, po co Ci mąż?
- Czyj mąż? - spytałam półprzytomna, macając na wszelki wypadek drugą połowę łóżka.
- Niczyj. Taki przykładowy, znaczy.
- Jak niczyj, to nie mąż. Zwłaszcza o 3 nad ranem!
- Bo wiesz, kiedyś chciałaś być żoną, o ile sobie przypominam. O 3.05. I ja też.
- Ta, i nawet czekałam. Na białym koniu.
- Przecież ty się nie zbliżasz do koni, to jak na koniu czekałaś?
- O nie, nie, nie kochana! Na koniu to miał być on.
- Konie robią kupę jak idą - zastanowiła się Ola.

Przez chwilę kontemplowałyśmy to w ciszy. Pomyślałam, że jak taki z niego pedant, co jedzie i po drodze sprząta po koniu, to może - na szczęście - nie dojedzie. Bo ja z pedantem, to nie. Do rzeczywistości przywróciła mnie Ola.

- To metafora była. Ten koń. W sumie mógłby być mechaniczny.
- Czyli materialistka.
- Nie materialistka, ale od ciągłego noszenia mnie na rękach, mógłby dostać przepukliny. A tak to by mnie czasem podwiózł.
- To mąż do noszenia na rękach potrzebny Ci był? Od tego, to ma się kochanka.
- A tobie w zasadzie po co?
- A za cholerę nie pamiętam, po co ja go chciałam właściwie!
- Poza tym, ostatniego absztyfikanta, to raczej sama mogłaś na rękach nosić...
- Miłość to ciężar.
- Noooo nie tylko. Wiesz... miłość, pocałunki, seks... Aaaa, babranina!
- To ustalmy, że po firanki.
- Zwariowałaś?
- Nie. Ktoś je przecież musi powiesić. Jakiś czas temu krążył po sieci taki bajeczny obrazek. Wyraźnie nadgryziona zębem czasu panna, w ślubnej sukience, okupuje przydrożną ławeczkę. Obok tabliczka, na której napisano po angielsku, że czeka na idealnego mężczyznę. Tak na oko ze sto cztery lata. Ale szczęka zachowała się całkiem ładnie.
- To ja jednak poczekam z tym czekaniem, wiesz? To dobranoc!
- Dobranoc kochanie!

Zasypiając pomyślałam przez chwilę o tym, że każda z nas ma swojego Godota, który do niej nigdy nie dotrze.



3 komentarze:

  1. Jak to czytam to wyję ze śmiechu... ale czekać drogie Panie to można do usranej śmierci... a fajuych facetów omijacie szerokim łukiem niestety.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale czekając można sobie na drutach porobić. Firanki na przykład! Poza tym, jak słusznie zastanawiała się przed chwilą Ola... - czy taki fajny facet, to się jakoś wyróżnia w tłumie? Nie wiem, na plecach ma? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. firanki na drutach... to ja poproszę o taki produkt hand made.
    A taki facet ma... w głowie a nie w główce. W tłumie może i się nie wyróżnia ale poznajecie takiego i Was zaczyna nudzić...szukacie drania który Wami pomiata a takiego kochacie. Nigdy Was Kobiet nie zrozumiem ale i tak Was kocham. :)

    OdpowiedzUsuń